Historia o Pani Artarenie autorstwa Jamesa Voltaire.
Historia ta wydarzyła się naprawdę i chociaż, wiem, że nie uwierzysz w nawet jedno słowo, nie ma to znaczenia, tak długo jak długo słowo będzie krążyć. Było to całkiem nie dawno i dość blisko, aby nie być sztampowym, około wschodu słońca. Wiesz jak to jest w mojej pracy, wstaję zanim ktokolwiek oczy otwiera, takie życie. Ale wracając do tematu zanim się zapomnę, zamiatałem właśnie uliczkę, tą tu przy monopolu, tam gdzie Romek z chłopakami oberwali w zeszłym roku, usłyszałem cichy stukot obcasów po czym zrobiło się cicho. Znasz mnie, lubię ciszę, ale nie w momencie gdy ta cisza brzmi tak, jakby ktoś wysysał z całego świata wszelkie dźwięki, zbyt nienaturalne to dla mnie było. Uczucie to nie mijało, w dodatku rzec można przybierało na sile, a do towarzystwa dołączyło kolejne, tym razem informujące, iż nie byłem tam sam.
Historia ta wydarzyła się naprawdę i chociaż, wiem, że nie uwierzysz w nawet jedno słowo, nie ma to znaczenia, tak długo jak długo słowo będzie krążyć. Było to całkiem nie dawno i dość blisko, aby nie być sztampowym, około wschodu słońca. Wiesz jak to jest w mojej pracy, wstaję zanim ktokolwiek oczy otwiera, takie życie. Ale wracając do tematu zanim się zapomnę, zamiatałem właśnie uliczkę, tą tu przy monopolu, tam gdzie Romek z chłopakami oberwali w zeszłym roku, usłyszałem cichy stukot obcasów po czym zrobiło się cicho. Znasz mnie, lubię ciszę, ale nie w momencie gdy ta cisza brzmi tak, jakby ktoś wysysał z całego świata wszelkie dźwięki, zbyt nienaturalne to dla mnie było. Uczucie to nie mijało, w dodatku rzec można przybierało na sile, a do towarzystwa dołączyło kolejne, tym razem informujące, iż nie byłem tam sam.
Tak, wiem co powiesz, że chcę Cię nastraszyć, że pewnie zaraz zza rogu wyskoczy potwór, nie, nic z tych rzeczy, aczkolwiek to co się wydarzyło zdecydowanie, w moich oczach, przerosło wszelkie dziwactwa jakich się spodziewałem zobaczyć. Przestrzeń przede mną przestała istnieć, nie, to złe określenie, była tam, ale też i nie, to takie skomplikowane gdy próbuje się o tym opowiedzieć. Wyobraź sobie korytarz, zabierz ściany, zabierz podłogę i sufit, zabierz dźwięki kroków i zabierz wszelkie światło, nie otrzymasz niczego przecież, chociaż to co zostanie będzie... inne. Tak więc stałem, w sumie mocno osłupiały, wytrzeszczając na pewno gały na materialną pustkę przede mną, czy bałem się? Oczywiście, jednak w pewnym sensie czułem rosnące zainteresowanie, jakby ta... "materia" przede mną nabierała cech kobiecych, a może to tylko ja próbowałem oswoić się z tym obrazem. Nie musisz mi wierzyć i nie nic nie piłem, tak właśnie było.
Pomimo wszystkiego co zdarzyło się w ciągu dosłownie chwil nie myliłem się, chociaż myślałem, że wariuję, nie myliłem się, rozumiesz?! Migotliwe wszystkimi kolorami tęczy pośród głębokiej czerni "coś" znajdujące się przede mną obierało sobie formę kobiety. I chociaż pełna była wyrazu nie wydała z siebie najmniejszego szmeru, jej usta się poruszały, ale najcichszy nawet dźwięk się z nich nie wydostawał. Wręcz przeciwnie, odnosiłem wrażenie, iż z każdym niemym słowem jakie mówiła, ja sam zaczynam funkcjonować na podobnej zasadzie. Nagle poczułem niespotykane zimno połączone z niewypowiedzianym gorącem przesuwające się wzdłuż mojej ręki od palców do ramienia, to ona sunęła palcami wzdłuż mojej skóry, a każde miejsce "zaszczycone" jej dotykiem natychmiast pokrywało się kolorami, natychmiast tworzyły się na skórze obrazy, ruchome obrazy! Nawet nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić, ja nie mogłem, a sam to przeżyłem.
Gdy ta jedyna w swoim rodzaju kreskówka się kończyła, skóra stawała się czarna i stapiała się z materią tej... "kobiety". Po raz pierwszy w życiu tak namacalnie odczułem jak to jest naprawdę być niczym i nikim, chociaż wielu ludzi wcześniej mi to mówiło. I też w tym momencie pojawiła się we mnie obojętność, nie wiem czy to ona wyssała ze mnie wszelką pozytywność, wszelkie emocje i pragnienia, czy po prostu zdałem sobie sprawę z tego jak niewiele znaczą, tego nie wiem. Wiem jednak, iż stawałem się częścią tej kobiecej manifestacji, niszczyła mnie ale też odbudowywała, nie sposób tego opisać. I wtedy ponownie usłyszałem dźwięk, lekki szum miasta tuż przed wschodem słońca, cichy klakson dobiegający gdzieś z daleka i ten sam co wcześniej stukot szpilek na bruku chodnika. Gdy się obróciłem ujrzałem tylko fragment płaszcza poruszonego wiatrem i długie czarne włosy kobiety, która znikała tuż za rogiem.
Pobiegłem za nią, lecz uliczka była pusta, kobieta rozpłynęła się pozostawiając mnie samego z dziwnym ukłuciem tęsknoty i echem rozchodzącego się w mojej głowie śmiechu...
James Voltaire
0 komentarze:
Prześlij komentarz