Kolejna konkursowa historia o Pani Artarenie autorstwa Ani Pastuszki.
- Art Arena mówisz? Tak… pamiętam ją. Przez długi czas nie byłam świadoma, że to właśnie ta kobieta jest Art Areną, a żeby lepiej to określić trzeba by powiedzieć Panią Art Areną. Mijałam ją prawie każdego dnia, ale nie zwracała na siebie uwagi. Zwyczajna, dojrzała kobieta. Energiczna, zapracowana, chyba sama jeszcze nie miała wtedy czasu na spotkania z innymi ludźmi, nie była jeszcze gotowa. Nie interesowałam się nią, ale pamiętam jak ktoś z jej sąsiedztwa wspominał, że odkąd się wprowadziła do swojego mieszkania wiecznie trwał tam remont. Sam moment osobistego poznania jej był… hmm. Mówiąc zaskakujący nie wyraziłabym dokładnie tego, co bym chciała. Na pewno był nietypowy. Jak zwykle przemierzałam tę samą trasę co zwykle. Trochę zamyślona, ufałam starym przyzwyczajeniom i nie zwracałam uwagi na mijających mnie ludzi. Po dłuższej ch wili zauważyłam, że na chodniku zaczyna się robić tłoczno. Spojrzałam przed siebie i przeraził mnie tłum ludzi na nieszczęście idący w tym samym kierunku co ja. Zapytałam się młodej dziewczyny idącej tuż obok mnie, dokąd ci wszyscy ludzie chcą dojść. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, i w podobny sposób odpowiedziała „To nie wiesz, że Arena chce nas wszystkich wyprodukować i sprzedać?!”. Chciałam zadać jeszcze kilka pytań, ale nie zdążyłam, dziewczyna przyspieszyła kroku i zmieszała z tłumem. W ostatniej ch wili dostrzegłam w jej dłoni kilka kartek z ręcznie wykonanymi rysunkami. Wiedziałam już, że nie pójdę do końca stałą trasą. Z ciekawością podążyłam za tłumem. Będąc już blisko celu, przypomniałam sobie o jaką Arenę chodziło owej dziewczynie. Wszyscy zmierzali do kamienicy, w której znajdowało się mieszkanie Pani Art Areny. Dziwiło mnie, że ludzie stale wchodzili przez drzwi, ale nikt z nich nie wychodził. Jak mogli się pomieścić na tak małej przestrzeni. W końcu i na mnie przyszła kolej przekonać się jak to możliwe. Po przestąpieniu progu czułam się jakbym weszła do zupełnie innego świata. Przestrzeni na pewno nikomu nie brakowało. Dopiero wtedy zauważyłam, że każdy ma ze sobą jakieś obrazy, rysunki, kolaże i tym podobne rzeczy. Wewnątrz sali, w której wszyscy się znajdowaliśmy, na podwyższeniu stała Pani Art Arena. Wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle. Była szykowna, pełna blasku, szczęśliwa. Cały czas podchodzili do niej nowi ludzie. Dziwiło mnie, że znowu nikt nie odchodzi, a ona jest w stanie rozmawiać z każdym osobno. Gdy podeszłam bliżej zauważyłam, że każdy kto z nią rozmawia pokazuje jej swoje prace, a ona po prostu zbiera je i odkłada do, zdawać by się mogło, nie wielkiej torebeczki. W mojej głowie było już za dużo pytań, postanowiłam więc porozmawiać z samą inicjatorką tego zamieszania. Dość nieśmiało przedstawiłam się i od razu zaczęłam stawiać pytania. Nie odpowiadała, chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Po chwili szłyśmy już cichym korytarzem. Nic nie mówiła, po prostu się uśmiechała. Otworzyła ostatnie drzwi i weszła razem ze mną do jasnego pokoju. Szybko zamknęła za nami drzwi mówiąc, że magii nie może oglądać zbyt wiele osób jednocześnie. Kazał mi po prostu patrzeć i o nic nie pytać. Otworzyła swoją niewielką torebkę i zaczęła powoli z niej wyjmować kolorowe koszulki, kubki, torby i całe mnóstwo pin. Na każdym przedmiocie znajdowały się przeróżne wzory, które wcześniej widziałam na kartkach w dłoniach ludzi zgromadzonych w dużej sali. To był niezwykły widok. Pełen magii i absurdu. Po wszystkim Art Arena wręczyła mi stos tych kolorowych cudeniek i pokierowała do wyjścia. Wracałam do domu oszołomiona, z jeszcze większa ilością pytań w głowie. Często powracam myślami do zdarzeń z tego dnia i nieraz mi się wydawało, że to nie są wspomnienia lecz urojenia, efekt niedospanych nocy i nadwyrężonej wyobraźni. Gdyby mnie ktoś opowiedział tę historię, pewnie bym nie uwierzyła, ale wy mi uwierzcie, ta kobieta istnieje i jest niesamowita. Widok dłoni wyjmujących z małej skórzanej torebki tak licznych skarbów zostaje w pamięci na zawsze i zmyślenie tego wszystkiego nie jest możliwe.
Ania Pastuszka
0 komentarze:
Prześlij komentarz